Imprezowa noc. Właściwie nie szóstego, a ósmego. Może to taka przekorność bo ósemka to moja liczba, może po prostu dlatego, że akurat wypadła sobota. Znajomi wyemigrowali na pożegnalny koncert Pidżamy Porno, a ja do chrzestnych.
No i ochrzcili mnie imieniem Julia, nie 'rodzice', a 'wujkowie', którzy zresztą zadbali o to by Julia miała co wypić. I mimo usilnych starań 'ojca' nie udało się im zatrzymać mnie na noc i położyć spać, bo ja nie grzeczne dziecko jestem i w bliżej nie określonych, albo nie zapamiętanych okolicach północy dzięki dwóm dzielnym wydostałam się na ulicę w kierunku kolejnej imprezy. I tu podziękowania jednemu z dzielnych, który towarzyszył mi w drodze :)Tak Julia cała i zdrowa trafiła na mikołajkowe, po koncertowe party. Od wejścia dorobiła się rogów i została reniferem.
2 komentarze:
rogi są czaderskie tylko ludzie sie dziwnie gapili jak w nich wracałam autobusem;p
to zdjęcie jest cudowne :D
Prześlij komentarz